2014 rozkruszył mi się w dłoniach
jakby w ogóle nie istniał. Pamiętam dokładnie styczeń, sam
początek kiedy umierałam i odradzałam się w każdej sekundzie
dnia i nocy. Gdy szarpało mnie za żyły, rozsadzało je. Budziłam
się zalana krwią, posoka spływała z oczu, nikła w bluzce,
tworzyła drogi po podłodze drewnianej, chodziłam nimi i dopiero
później odważyłam się zboczyć. Przełom. Więcej tlenu, więcej
pewności siebie, mniej naiwności.
2015.
Chcę więcej chłonąć, więcej i
więcej. I bardziej być i bardziej żyć, Jeszcze bardziej niż do
tej pory. Chcę zdobywać szczyty, uśmiechy, wyłapywać iskry z
oczu ludzi, łapać drobne zmarszczki w dłonie, pamiętać subtelne
uchylenia ust, czy lekki dotyk zimnych palców. Czuć słodki zapach
róż, wyłapywać zmiany na pięciolinii. Chcę widzieć więcej,
spostrzegać, chce zdobyć swój cel. Schudnąć, zapuścić włosy.
Studia wymarzone, praca, chcę usamodzielnić się. Chcę stać się
wolna, przecisnąć się przez kraty które stawiają mi ludzie.
Muszę tylko znaleźć w sobie pewność siebie.
Cel. 53/54