Dni biegną jak oszalałe, wywalają
jęzory aż po kolana, ale nie zatrzymują się. Są niestrudzone.
Rozrywają przyszłość, wchodzą brutalnie między szczeliny.
Ciągną mnie za sobą za włosy, wyrywają nocy, oddają objęciom
słońcu przymglonemu, sennemu. Nie odchodzę w sen zimowy, już nie
dotyczą mnie smutki, jestem i stoję twardo na ziemi. Nie wzruszy
mnie słowo, łza czy nóż rzucony w moją stronę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz