Jest mi przykro bardzo, bo moja wyobraźnia unosi mnie nad ziemią
kilka kilometrów, już nie metrów. Gdzieś błąkam się między obłokami,
miedzy zakrętami, przesuwam od czasu do czasu nogami po ziemi, wolałabym
iść po niej twardo, a nie znajdować się pomiędzy. Potrzebuję pilnie
kogoś kto nauczy mnie miękko osiadać na ziemi, kto mnie złapie w
ramiona, da mi bezpieczeństwo, kogoś kto zobaczy coś pięknego we mnie.
Nie w tym cholernym ciele.
A w mojej duszy drżącej.
Czyli we mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz