Nauczyłam się by nie przywiązywać
się do ludzi. Ludzie przychodzą i odchodzą, czasem rzucą kąśliwą
uwagę, lekkie spojrzenie, jakiś zmizerowany uśmiech. Kilka lat
wystarcza by rozsypali się w popiół na własne życzenie,
odchodzą, zapominają, umierają, czasami nawet nienawidzą.
Nauczyłam się nie przywiązywać wagi
do ludzkich słów, bo ludzie lubią mieszać swoim różowym noskiem
w życiach innych ludzi, bo przecież oni znają lepiej niż ty twoje
marzenia, to co chcesz, to czego pragniesz, do czego rwie ci się
serce i na jakie rzeczy lśnią ci oczy jak dwa diamenty. Wiedzą
lepiej niż ty kim jesteś, co robisz w nocy gdy mrok otula wszystkie
zakamarki twojej duszy, oni wiedzą lepiej nawet co myślisz.
Wszystko wiedzą lepiej niż ty, a ty musisz skakać jak małpka w
cyrku, tańczysz jak ci zagrają. Potykasz się, chwiejesz, ale niech
dadzą ci spokój by tylko nie słuchać ich gderania, ich osądów,
krzyków, morałów.
Obiecałam sobie, że nie będę
oglądać się za siebie nie robię tego bo się boję. Choć czasami
macki przeszłości łapią mnie za włosy, ciągną, szarpią mnie
do ziemi, do dna. Nie poddaję się bo upadasz siedem razy,
wstajesz osiem. Twoje szczęście
nie zawsze jedzie ze szczęściem kogoś. Uśmiech na twarzy ich
wprawia moje serce w ból. Stałam się zła. Bardzo zła. Już nie
cieszy mnie radość innych ludzi. Bo stałam się tym kim szeptali
mi że jestem. Czasem tylko zapłaczę sobie z rana. Samotność nie
była straszna póki nie poczułam jak to jest żyć bez niej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz