wtorek, 11 listopada 2014

Stałam się głodna w zły sposób
gdy łapię
Ogryzki dni
i ochłapy nocy
spękane usta
zagryzam
zimny naskórek
zdrapuję
Ma duże oczy
zielone
niepokój w sercu
i w duszy
choć wczoraj deszcz kropił
żałośnie
nie rozpuścił mnie
nie zniszczył
tylko nadkruszył
troszeczkę.

A chciałam zniknąć
i się nie obudzić.
Tylko śnić wieczność całą
i całą wieczność się budzić
to żyję nadal w przestrzeni
martwej
pustej
matowej.

Może to monotonia tak na mnie działa, może to wszystko budzi się wtedy kiedy ja pragnę zasnąć najbardziej. Widzę ludzi odzianych w garnitury. Znikają wtedy gdy zdążę otworzyć szeroko oczy. Rozpływają się jak duchy. Ja tez kiedyś się tak rozpłynę, każdy z nas będzie znikał wtedy kiedy będzie chciał być jak najwyraźniej widoczny. Życie składa się z paradoksów ironii i sarkazmów. Szczęście w nieszczęściu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz