Zaciskam dłonie
na szyi twej
z lubością patrzę
na strachu biel
na oczy półżywe
na język połmartwy
w oddechu urwanym
topię się
i śmieję się skrycie
i głośno się śmieje!
ze śmierci ukrytej za tobą.
I krwią spluwasz
ja jadem
i szepczesz coś cicho
nim oczy twe pustką za zioną
opadasz już zimny
spokojny
niewinny
na ziemię pokrytą mym jadem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz