Nie umiem już nawet nienawidzić, czy
przytrzymać nawet smutku czy żalu w sobie na dłużej nie umiem.
Mogę być już tylko pusta, obojętna jak głaz, jak posąg z
marmuru, moje oczy przesuwają się po szarych cieniach, mijają mnie
i uśmiecham się ale nie czuję nic, już wolałam płakać każdego
ranka gdy wschodziło słońce i miotać się w ciele przez cały
dzień, by wieczorem skulic się w kącie ze strachu i drżeć,
przynajmniej wtedy wiedziałam, że jestem człowiekiem.
Kim teraz jetem?
A może przyzwyczaiłam się, że dla
ludzi nie znaczę więcej niż rzecz i sama stałam się dla siebie
rzeczą?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz