piątek, 2 października 2015

Zacisnęłam drżące palce i staram się nie puszczać, choć bywają takie momenty w dniu, w tych 24 godzinach, w tych 1440 minutach w 86400 sekundach, że tracę grunt pod stopami i chwieję się między jednym skrajnym uczuciem, a drugim, a w głowie mi huczy tak głośno, że aż martwieje mi dusza, nie serce bo serce zmartwiało dawno i słyszę między tym głośnym hukiem skrzydeł zdrowy rozsądek i staram się wypłynąć na powierzchnie choć coś ściąga mnie wciąż na dół i na dół. 
Topię się najczęściej w nocy i nad ranem gdy zasypiam. Wtedy jestem miękka, podatna na jej wpływy i wiem, że mam nad nią teraz większą kontrolę niż wcześniej bo przebyłam długa i ciężką drogę częstą ryjąc twarzą w błocie, ale nikt nie zrozumie tego jeśli sam tego nie przeżył. 
Więc kochanie schowaj swoją niedojrzałą, szczeniacka pogardę do kieszeni i idź być dojrzałym w swej niedojrzałości gdzieś indziej. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz