Z oczu wczoraj rosa kapała mi aż do
dziś dzień, gdy to poranek obudził mnie lodowatym pocałunkiem,
powietrze rozdęło płuca jak milion małych szpilek. Wiosna jakoś
opornie zagląda mi przez okna. Brudne szyby od myśli, osad na
szklance. Krzywe linie papilarne drogą twojego pożądania. Czułam
twój wzrok znad oparcia pociągowego siedzenia gdy to kuliłeś się
przede mną, ze strachu, ze wstydu. Wiem co mnie męczy w moim życiu.
To monotonia, to nuda, monotematyczność. Jeden dzień to całe moje
życie.
Ale tak to już jest z nami, wiecznie
głodnymi, wiecznie spragnionymi. Moim największym problemem od
urodzenia jest to że ja zawsze pragnęłam więcej, mocniej,
dotkliwiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz