Jestem martwa, a jednak żyje. Słowa
już mnie nie wypełniają, nie spływają po skórze metafory
którymi rzucałam na prawo i lewo. Może zbyt pochopnie dlatego
znikły, wyparowały, nie ma ich. Szukam, ciągle szukam, może są
za nerkami, a może w mózgu, tak tęsknie, bardzo za możliwościami
które mi dawały, za uczuciem tego, ze nareszcie jestem kimś, a
teraz kim jesteś? Powiedz jesteś kimś?
Nie masz nic. Jesteś Martwa a jednak
żyjesz.
To chyba moja największa tragedia.
Ten stan trwania. Jakby zmroziło mnie
w te zimne. Skóra zlodowaciała mi. Jestem jak te potwór z gdy o
Tron, żywy trup. Tak jestem żywym trupem. Kiedy będzie mój świt?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz