czwartek, 10 listopada 2016


Pani zima. Chyba tak powinnam się nazywać. I to jest tak jakby kryształ lodu utkwił Ci w sercu malutkim, jeszcze kiedyś ciepłe było, jeszcze biło cicho, teraz zimne jest, jakby martwe, a jest tylko zamrożone. I chodzisz tak ulicami, mijasz tych ludzi, taka zimna, taka obojętna i krucha jednocześnie, bo wystarczy tylko słowo, albo spojrzenie zwykłe gdy masz gorszy dzień i rozpadasz się, tłuczesz na kawałeczki, drobne jak groch, albo mak. Zimne dłonie suche, drżące, zęby szczękające, spierzchnięte usta. Ledwo stawiasz stopy do przodu i wszystko się sypie jak śnieg biały z nieba i patrzysz tylko, bo tylko to możesz robić i czekasz. Czekasz aż ktoś przyjdzie, spojrzy na Ciebie, a to spojrzenie będzie ciepłe jak słońce w lecie, jak kwiaty na wiosnę piękne, niosące nadzieje, energię, siłę i spojrzy tak na Ciebie tym wzrokiem, a Ty rozpuścisz się od tak po prostu, jakby ten lód cały nie istniał w ogóle. I wyciągnie dłonie, weźmie cię w nie i wreszcie będzie ci ciepło.
To Ty, bo na mnie chyba jest już za późno, chyba zamarzłam już całkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz