Ktoś kiedyś powiedział mi, że jestem personifikacją chaosu. Chaosu z rodzaju tych niszczących, zmiatających z powierzchni ziemi. Machnęłam wtedy ręką myśląc, że to zwykła prowokacja, zwykła próba wbicia szpilki w bok, no bo czemu mam być pewna siebie, przecież tak nie może być, że jestem szczęśliwa, albo że byłam to trzeba mnie zgnieść butem, dobić jak muchę, więc zaśmiałam się, zbyłam to, lecz teraz po czasie muszę przyznać racje. Jestem chaosem. Niszczę wszystko na swojej drodze. Jak bomba atomowa. Tam gdzie jestem pozostawiam tylko proch i pył. Kurz zwykły, popiół lepki, przykleja mi się do skóry. Mam z tego zbroję, nigdy o tym nie zapomnę. Nie pozwolę sobie na to. Obiecuję.
Czerwony lakier na paznokciach, trochę spokoju wdarło się do życia, trochę książek dobrych brakuje bo pieniążków tez brakuje, ciemna lisiczka. Musze przestać być dla siebie tak surową, wystarczy że ludzie już dla mnie są.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz