piątek, 6 lutego 2015

Kąsa mnie w policzki mróz, całuje namiętnie w usta, brutalnie aż pękają na kilka części, krew skapuje po brodzie strużką i znika w dłoniach drżących jak listek na wietrze. Układam je na dnie słoika zamykam, pieczętuje i stawiam na półce pośród innych. Usypiam o czwartej budzę się o 5 niebo ma zamglony wzrok, zaspany jak ja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz