piątek, 30 stycznia 2015

Perłowy odcień błyska między wilgotnymi ciemnymi językami nocnych koszmarów, miałam konia pięknego i uciekałam przed chmarą os, szerszeni i były ogromne pterodaktyle. Bałam się tak bardzo, aż w końcu dopadły mnie, zagryzły, zjadły mnie i mojego konia też. 
Chcę wiosny, chcę ciepłych poranków, uśmiechających się do mnie główek kwiatów, śpiewających ptaków. A najbardziej chcę uciec od siebie, od swoich myśli, od samotności, oszukiwania siebie. Chcę to, bo boli mnie wszystko, porównania, świadomość (...) Zbłądziłam w labiryncie z którego nie znalazłam jeszcze wyjścia. 
Chcesz być moim wyjściem?

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Przeszłość nierzadko, choć wcześniej częściej u mnie gościła, to w ostatnich miesiącach, zaczęła żyć własnym życiem. Wpada czasami do mnie od tak, przytula do siebie. Nie lubię jej. Mimo że jest miła to sprawia że coś kuje mnie w klatce piersiowej, płoną mi płuca i serce też płonie. A w ustach gorzki posmak rozczarowania.
Tęsknoty, może też troszkę.

piątek, 23 stycznia 2015

Ciągle czytam i czytam i czytam i uciekłam ze świata realnego jestem tylko w świecie iluzji, książek, fantastyki. Zamykam oczy na świat cały, tworzę swój własny, żyję w nim, kreuję postaci, siebie, drogi którymi podążam są kręte zawiłe bez znaków ostrzegawczych, bez cofania się do tyłu jest tylko przyszłość i teraźniejszość.
Muszę kupić sobie więcej książek bo już wszystkie przeczytałam.

wtorek, 13 stycznia 2015

Czasami przychodzą, odwiedzają mnie, niechciane siadają na kanapie tuż koło mnie, czasami głaszczą mnie po głowie czasami tylko uśmiechają się niezobowiązująco i samym byciem irytują te uczucia wstrętne.
Chce być cały czas w takim stanie jak dziś.
Chce być pusta.

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Obudziłam się nim jeszcze wschód słońca rozchylił swe ramiona na powitanie, a w zasadzie to strach zacisnął mi szpony na krtani i zadławiona rozchyliłam powieki bolące, zagryzłam wargi do krwi, chciałam wyrwać sobie włosy z głowy, tak bardzo boje się, boję się jutra, boję się dni następnych. Łzy cisną mi się do oczu, ale nie pozwolę im popłynąć. Drżę w środku. W środku też krzyczę
między wersami
wzdycham
skrycie
między pauzami
spojrzenia dostrzegam
urywam twe słowa
rozkruszam je
smakuje na nowo
i na nowo śnię
ukrywam część duszy
za duży
jest dzień
bym mogla mu sprostać
bym ponieść go mogła
więc chowam się za fasadą uśmiechów, żartów szampańskiego humoru by gdy spotkać się sam na sam z czterema ścianami zwariować, krzyczeć i płakać cicho w poduszkę która nie pachnie już niczym tylko przeżutymi zdarzeniami. Chce mi się wymiotować z nerwów.

sobota, 10 stycznia 2015

Nie umiem wyzbyć sie obawy z siebie, choć już dawno rozpołowiłam się na części dwie i każdej z nich poświęcam więcej czasu niż wczesniej, to jeszcze czeka mnie mnóstwo pracy nad sobą, bo nie jestem taka jaka powinnam być, nie jestem przystosowana do funkcjonowania z ludźmi.
Ludzie. Zbitki cech, emocji, planów, marzeń. Rozbijać ich muszę na kilkanaście drobniejszych części, niszczyć ich, tak jak robią to ze mną. To wszystko. Te wszystkie okropne rzeczy.
Nienawidzę ich tak jak siebie, choć siebie chyba bardziej. Tak myślę.

piątek, 9 stycznia 2015

Rozszarpałam się na kilka chwil ulotnych gdy to każdego dnia budzi mnie mocnym jasnym pocałunkiem, otrzepuje się z resztek wspomnień jak piesek z wody. Opary uczuć, emocji starych przykleja mi się do włosów, czasem wpełzają mi do nozdrzy prześlizgują mi się do płuc, rozdymają oskrzeliki. Pękam jak balon od nadmiaru toksyn, nienawiść i niemej złości. 
Krzyczę cicho w środku. 

czwartek, 8 stycznia 2015

Składam się jak pościel składam zawsze do półki, między szczelinami ludzkich dusz układam swobodnie wypowiedziane półszepty, półsłówka. Kradnę uśmiechy, ubóstwa ochy i achy i coraz bardziej palę się z nienawiści do siebie. Chce wyciąć sobie to ciało całe by została mi tylko dusza.

środa, 7 stycznia 2015

Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny;
Są one na kształt prochu zatlonego,
Co wystrzeliwszy gaśnie. Miód jest słodki,
Lecz słodycz jego graniczy z ckliwością
I zabytkiem smaku zabija apetyt.
Kochaj więc umiarkowanie; zbyt skwapliwy
Tak samo spóźnia się jak zbyt leniwy.



Bursztyn stopniał jak karmel i spłyną między ustami złączonymi granatowymi upstrzonymi w szemrzące kropki. Pamiętam jak przez mgłę złote koło przebijało się przez uściełane grubą kołderką sklepienie. Biały proch obsypał skutą lodem ziemie, a wiatr zimny jakby trochę arktyczny szarpał tłukące się ogołocone gałęzie, ona wybiegła z domu w samej białej koronkowej sukience. Bose stopy zanurzała w śniegu, jak spłoszona sarenka, zajączek odwracała się czasem a jej niebieskie tęczówki uderzały w drewnianą chatę. Chyba przed czymś uciekała, chyba czegoś się bała. Pewnie siebie się bała, księżniczka lodowa, królowa zimy. Siebie się bała z pewnością.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Uciekam zawsze w świat fantazji, iluzji, marzeń, wyobrażeń. Czasem zatraca mi się granica, ale nie jest mi z tym źle, jest mi bezpiecznie, a chyba o to chodzi.

piątek, 2 stycznia 2015

Jakaś larwa przegryza mi płuca, pełznie w stronę żołądka, śledziony, wątroby rozpycha się, wije. Rozpuszczają się pod naporem dłoni, mam wrażenie, że połamią mi się palce. Pluję krwią, wspomnieniami, szepcze słowa, które są jak ziarno, gdzieś upadną i kiełkują i rosną, chce je wyrwać, czasem się udaje, czasem odrastają jak chwasty.


Nie chcę być sobą.