Wtedy paliłyśmy w kiblu po kilka papierosów czasem naraz, był
to rytuał, było w tym coś magicznego, kruchego, ulotnego za czym
tęsknimy, tęsknię za piciem wódki w tym kiblu, za zwierzeniami,
za łzami w tym kiblu, za śmiechem w tym kiblu, małym ciasnym
kiblu, za pluciem krwią do umywalki, za przytłumionym dźwiękiem
szarych bloków, za chowaniem się przed światem, za
dwudziestopięcio watowymi żarówkami dającymi więcej mroku niż
światła, ale i tak kochałyśmy ten kibel bo było w nim coś
magicznego jak w całych tamtych czasach, coś co rozkruszyło się i
nie chce wrócić.
Może dlatego że wódka już nie ta sama,
papierosy też nie te same, nie mieszkamy już w tej klitce z tym
małym ciasnym kiblem i my chyba już nie jesteśmy takie jak wtedy.
Tylko te same wspomnienia mamy.
Nic więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz