czwartek, 20 listopada 2014

Stan mój nie powinien mnie dziwić.
Nie powinnam budzić się 15 godzin od przymknięcia powiek i zdziwić się
jak to?
Jak to, że położyłam się zmęczona i wstaję zmęczona?
Jak to, że jestem sama?
Że chce mi się płakać, że nie chce wstać, bo to cholernie niewygodne łóżko staje się nagle jak usłane różami. Wszystkie sprężyny wbijające się w żebra nagle znikają i pozostaje tylko cudowny sen, żadnej rzeczywistości. Żadnych łez. Nic. Tylko pustka.
Ciemne macki, ciężkie obłapiają cię, duszą, ciągną na samo dno. W czarną bezdenną otchłań. Nawet nie masz się komu wyżalić, bo nie masz, bo każdy ma swoje życie.



nie wiem jak to jest że widzę jak inni rozkwitają, huj że jesień inni puszczają pąki, piękne kolorowe kwiaty a ja stoję w miejscu. W jednym martwym punkcie i nie umiem się ruszyć. Nie umiem.

środa, 19 listopada 2014

Zaciskam dłonie
na szyi twej
z lubością patrzę
na strachu biel
na oczy półżywe
na język połmartwy
w oddechu urwanym
topię się
i śmieję się skrycie
i głośno się śmieje!
ze śmierci ukrytej za tobą.
I krwią spluwasz
ja jadem
i szepczesz coś cicho
nim oczy twe pustką za zioną
opadasz już zimny
spokojny
niewinny
na ziemię pokrytą mym jadem.

Szare dni mnie zawstydzają
onieśmielają
mnie nagie gałęzie drzew
gdzieś między niebem, a ziemią
znajdujemy się
unosimy się
na wietrze
by spomiędzy ust dni
wyłapywać krople
i choć uciekasz
to i tak wracasz
tam gdzie stałeś
jak złodziej.
Kradniesz wspomnienia.

wtorek, 18 listopada 2014

Stęsknionym słowem żegnam cię
ściskając w sercu gdzieś na dnie
wspomnienia nasze
obietnice
Będące skrycie
fundamentem mym
choć w głowie huczą nadal mi
myśli straszliwe
podejrzliwe
to dzielnie pływam po powierzchni
i nie dam się
i nie utonę.



Choć mogę.

wtorek, 11 listopada 2014

Stałam się głodna w zły sposób
gdy łapię
Ogryzki dni
i ochłapy nocy
spękane usta
zagryzam
zimny naskórek
zdrapuję
Ma duże oczy
zielone
niepokój w sercu
i w duszy
choć wczoraj deszcz kropił
żałośnie
nie rozpuścił mnie
nie zniszczył
tylko nadkruszył
troszeczkę.

A chciałam zniknąć
i się nie obudzić.
Tylko śnić wieczność całą
i całą wieczność się budzić
to żyję nadal w przestrzeni
martwej
pustej
matowej.

Może to monotonia tak na mnie działa, może to wszystko budzi się wtedy kiedy ja pragnę zasnąć najbardziej. Widzę ludzi odzianych w garnitury. Znikają wtedy gdy zdążę otworzyć szeroko oczy. Rozpływają się jak duchy. Ja tez kiedyś się tak rozpłynę, każdy z nas będzie znikał wtedy kiedy będzie chciał być jak najwyraźniej widoczny. Życie składa się z paradoksów ironii i sarkazmów. Szczęście w nieszczęściu.

niedziela, 9 listopada 2014

Co kupić?
Maska aloesowa- Equilibra
Odżywka firmy Equilibra
Maska aloesowa, Natur Vital
Kallos- bananowa
Odżywka intensywnie regenerująca, Artiste
Balsam łopianowy- Green Pharmacy
Balsam aloesowy- Mrs Potters

 Mam hopla na punkcie włosów, na punkcie wagi, na punkcie psów, na punkcie prywatności... wielopunktowe jest to życie moje. 


Kupić:
Revlon najjaśniejszy. 




Byłam światkiem wypadku od którego włos staję dęba na głowie, a zilmne ciarki niczym stado rumaków przebiegają wzdłuż pleców. Przez takie rzeczy człowiek myśli ile warte jest ludzkie życie?
Ile warte jest życie tej czternastoletniej dziewczynki?
około 120km/h i popis przed znajomymi?
szybsze dotarcie do celu?
Ile warte jest Twoje życie?

czwartek, 6 listopada 2014

Pamiętam, że jako dziecko lubiłam chłodne, zimne miesiące. Jesień kojarzyła mi się z grubymi swetrami, z ciepłym mlekiem i zabawami w berka pośród kolorowych liści. W zimę lubiłam jeździć na sankach, rzucać się śnieżkami. Zawsze siadałam w oknie przykryta kocem z kubkiem ciepłego kakao i patrzyłam jak grube płatki śniegu szaleją na zewnątrz. Lubiłam to.
Teraz jesień kojarzy mi się ze snem, z odlatującymi ptakami, ze śmiercią. Przynosi ze sobą melancholię, obawy, strach. Zimna jest za zimna. Za samotna. Za mało w niej radości, a może to wina tego, że dorosłam? Może jako dziecko umiałam doceniać rzeczy małe, a teraz ciągle mi mało. Ciągle czuję niedosyt? Jestem kawałkiem puzzla. Nie pasuję do tej układanki, a oni na siłę próbują mnie dopasować. Moim kosztem. Nie swoim.
Muszę coś z tym zrobić, bo inaczej zwiędnę jak mój wrzos na półce.
Chyba go zabiłam opuszczając go na dłuższy czas.
Umarł w/z samotności.

środa, 5 listopada 2014

Od kilkunastu lat chodzę ze skrzydłami, a nie mogę ich rozwinąć. To naprawdę straszne uczucie chodzić po ziemi ze świadomością że umie się latać.
Dlatego choruje.

poniedziałek, 3 listopada 2014

Chciałabym zaznać spokoju. Podobnego do tego podczas zasypiania ze świadomością, że następnego ranka nic Cię nie czeka tylko błogie lenistwo. Chciałabym zaznać takiego spokoju na co dzień, by nie musieć kisić się w złości i w szaleństwie cały czas. Mam ochotę rozdrapać skórę aż do krwi, morduje wszystkich dookoła w myślach, zabijam ich w okrutny sposób. Łykam za dużo leków na uspokojenie ale nic nie pomaga, muzyka nie pomaga, ćwiczenia nie pomagają, pisanie też nie. Nic. Mam ochotę od nich uciec, rozbić telefon o ścianę, przez okno wyrzucić laptopa. Chcę przestać istnieć dla wszystkich, a najbardziej dla siebie.
Nie mogę wytrzymać.



O schudłaś jak mogłaś, o jakie piękne i lśniące masz włosy, jak to zrobiłaś, o jezu olej na włosy jakie to fe i ble i matko myjesz włosy żelem intymnym jesteś dziwolągiem bo nie jesz fast foodów i chudniesz i ćwiczysz a przecież nie możesz bo oni siedzą na grubych dupach i nic nie robią więc ty też nie możesz nic robić.
Chyba za to najbardziej nienawidzę ludzi.

niedziela, 2 listopada 2014

Nie ma we mnie nic
z życia
nic z bycia
rozkruszam słowa
na skórze
wzgórze
uśmiecha się do mnie
ponurze
kwiatki w moim ogrodzie
umarły
serca
umysły
i dusze
też.
Tylko te cholerne myśli nadal żyją.