wtorek, 12 lipca 2016

Bawiłam się super na weselu, ale może od początku to był staranny makijaż w tonacjach różowo brązowych z czarną kocią kreską i rude loki robione na lokówce przedpotopowej mojej mamy, poparzone palce i zepsuty lakier by na 5 minut przed przyjazdem Jego na gwałt jechać do sklepu i kupić drugi. Był stres potem, jego brat w lnianym garniturze z dredami i jazda do kościoła i już widziałam, ze coś się zaczyna z nim dziać ale tak to już jest z Najgorszymi ludźmi na świecie. Drżał z podniecenia, potem masa aluzji do jego wujków i cioć. Podaje ręce, uśmiecham się milion razy, mówię swoje imię, a willa jest piękna, później pyszne jedzenie, rosół z uszkami z mięsem bażanta, później gulasz z dzika, paszteciki z zająca, dobra muzyka, dużo pytań "od kiedy jesteście razem?" i na nic zdały sie tłumaczenia, że my nigdy, że to nie możliwe, na koniec była kłótnia, miłe rozmowy z chłopakiem z dredami, noc w hotelu, spanie na podłodze, rankiem bolący kark i wściekłość. 
Ale było super. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz