piątek, 9 grudnia 2016

Dużo się dzieje. Dużo się zmienia. To jest nagłe. Jakby ktoś włączył światło, albo rzucił kamieniem do jeziora. Pozostały tylko długie koła w moim umyśle i nagłe zrozumienie. Nie wiem czemu wcześniej tego nie widziałam, to takie oczywiste jest, a schowało się gdzieś głęboko, głęboko pod skórą, przesiąkało do krwiobiegu. Zatruwało mi umysł i mogłam tylko pluć się, zapluwać jadem. Łykałam go, rzucając się w agonii w obecności innych ludzi. Teraz wiem, że mam chory umysł, że nie mogę tracić nigdy więcej nad tym kontroli bo to jest jak chwast, jak bluszcz, nie wyplewisz raz, a później nagle, nie wiadomo kiedy, najczęściej w nie-porę to jest wszędzie. Jak choróbsko i jesteś w stanie tylko chować się przed światem i płakać i mieć te myśli mroczne, jak sidła. 
Wyszłam, nie poddałam się. Poszłam do nich i zobaczyłam, że oni widzą mnie całkowicie inną niż ja siebie widzę. Że widza mnie o milion razy lepszą. 
Teraz wiem, ze nie jestem taka jaką widzę siebie w moim umyśle. 
Wszędzie 222, ciemny makijaż, mroźnej zimy chłód, prawdziwa historia, ślepnąc od świateł i kawa o wczesnej porze. Nieplanowane spotkania z byłym, gratuluję urodziła mu się córka, jest szczęśliwy choć w jego gestach, słowach w mimice wychwytuje że chyba nadal coś do mnie czuje. Że chyba nadal o mnie myśli, może krótko, może rzadko, ale myśli, może nawet śni. Mi on się nie śnił od dawna. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz