Kidy ktoś zapyta mnie czego się boję najbardziej w życiu, to na pewno nie powiem, że niepowodzeń, śmierci, czy dorosłości. Nie lękam się ośmieszenia, głodu, czy samotności -nawet jej się nie boję bo przyzwyczaiłam się i chyba bez niej już nie umiem funkcjonować normalnie.
Najbardziej w życiu boję się samego życia, samego czucia. uczuć się boje, zaangażowania. Nie pozwalam sobie na mocniejsze bicie serca na czyjś widok, abstrakcją są zaróżowione policzki czy spocone dłonie, obce są mi jąkania, plątania języka, pożądanie. Jestem chłodna jak posągowy marmur, zimna jak oczy moje, pozbawione wyrazu. Są ostre jak brzytwa, jak ostrze noża. Było tak czasem kiedyś, że chciałam sobie je wydrapać.
Przerażające jest to, że stałam się tym kim w dzieciństwie nie chciałam być.
Kiedyś byłam, żyłam, czułam. Impulsywna byłam, pyskata, zabawna, płaczliwa, nerwowa, krnąbrna, byłam pociągająca, teraz jestem bryłą lodu, Pani Zima rzucam słowami jak sztyletami.
Trafnie, celnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz