Boję się.
Boję się, że gdy wiatr mocniejszy zawieje to puszczą szwy, którymi tak mozolnie się zszywam, zaszywam. Spajam do względnej całości by jakoś wyglądać. By jakoś się trzymać. Boję się, że gdy deszcz ostrzejszy zasiecze to rozpuści mnie i wielka kałuża tylko po mnie zostanie i może trochę wątłych wspomnień. Boję się deszczyku drobnego, że wypierze mnie z barw wszelkich, że bezbarwna zostanę, boję się nocy najczarniejszej, że mrok mnie połknie, weźmie w ramiona, przytuli i nie puści i boję się tego, że mi się to będzie podobać, bo jadę już na bezdechu, na wątłych iskrach siły, na niedopałkach samych. Chyba się wypaliłam. I zimno wszędzie i cicho wszędzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz