wtorek, 21 października 2014

Tańczę na krawędzi, lubię wkładać ręce do ogniska i liczyć na to że się nie sparzę. Zawsze cofam się kiedy wszyscy idą na przód, a gdy skręcają ja idę prosto. Nie robię celowo takich rzeczy, choć łzy mi sie kręcą i gdzieś w środku drżę ostre szpilki wkładają mi do oczu.
Wykrochmalili mnie albo sama siebie
wyczyściłam
ze wszystkich plam
zatańczyć z Tobą tango chcę w taki sposób aby świat znów był nasz
śni mi się po nocy
przytula mnie ma niebieskie oczy
i jest wolny od obłudy, kłamstw i egoizmu.
Jest tylko dla mnie.
A ja jestem tylko dla niego.

poniedziałek, 20 października 2014

Nie umiem już nawet nienawidzić, czy przytrzymać nawet smutku czy żalu w sobie na dłużej nie umiem. Mogę być już tylko pusta, obojętna jak głaz, jak posąg z marmuru, moje oczy przesuwają się po szarych cieniach, mijają mnie i uśmiecham się ale nie czuję nic, już wolałam płakać każdego ranka gdy wschodziło słońce i miotać się w ciele przez cały dzień, by wieczorem skulic się w kącie ze strachu i drżeć, przynajmniej wtedy wiedziałam, że jestem człowiekiem.
Kim teraz jetem?



A może przyzwyczaiłam się, że dla ludzi nie znaczę więcej niż rzecz i sama stałam się dla siebie rzeczą?

niedziela, 19 października 2014

Myślami błądzę gdzieś daleko, duchem jestem w odległym świecie tam gdzie jestem bezpieczna, gdzie mogę zanurzyć się w miękkiej pościeli, moje miasto ma zbyt wiele krętych dróg, ślepych uliczek. Często w nie wchodzę, po omacku szukam wyjścia. Sama błądzę po tym mieście, sama upadam, wstaje. Wino tanie musuje mi w żyłach jak oranżada. Chcę wybuchnąć i płaczę słowami, bo ktoś znowu potraktował mnie tak jak sobie na to nie zasłużyłam.
Nie zasłużyłam.
Nawet w 1%



Dawniej powiedziałabym chodź ucieknijmy razem, na koniec świata. Z tego miasta małego, od tych ludzi zgniłych, zawistnych, zepsutych, ale teraz już nie odpowiesz na moje zawołanie. Nie usłyszysz tego nawet. Masz już zwoje miasto z nim, ja mam swoje miasto sama.

niedziela, 12 października 2014

Mimo że za nią nie przepadam to muszę przyznać, że jest piękna tego roku ta Jesień.
Może wyczuła, że się jej boje bardziej niż zawsze i postanowiła otuliła mnie złotem, brązem, czerwienią i pomarańczą. nie zalała mnie deszczem więc i ja nie zalałam się łzami. Odkrywa mi niebo błękitne i słońce jasne.
Nie jest bezlitosna ta Jesień jak myślałam zawsze.

sobota, 11 października 2014

Zawsze nie mogłaś pogodzić się z końcem wszystkiego, nowa rzeczywistość w której nie ma nic, nie ma nikogo prócz samej ciebie. Stoisz po środku pokoju z czterema sterylnie śnieżnobiałymi ścianami. Są coraz bliżej. Cykanie zegara dudni ci w głowie, a może to serce tak bije?
Tysiąc jednakowych drzwi. 
W które chcesz wejść?
Którą drogę teraz wybierzesz?
Gdzie pójdziesz, o Mój Słodki Aniele, na jakiej ścieżce teraz będziesz się potykać.
Wraz z odlotem ptaków przylatują myśli które mogłyby spłonąć, gdzieś się skruszyć, zawieruszyć.
Było tak dobrze, ale historia lubi zataczać koło.
Znów czuję się jak bym miała kilka lat.
Nie mam nikogo.
Jestem sama.
I muszę liczyć tylko na siebie.

piątek, 3 października 2014

Te kilkadziesiąt kartek kalendarza temu, te kilka tysięcy cyknięć zegara temu pozwoliłam sobie na to by uczucia za bardzo mnie przygniotły, rozszarpały od wewnątrz. Zadały mi chyba zbyt dużo ran i powoli wykrwawiłam się z wszelkich słów. Umarłam. Zasnęłam na wieki. Tamta Lilithiel umarła. Wyzbyłam się pięknych metafor, przenośni, tych słów, które tak słodko rozpuszczały mi się na języku i może były bolesne, ale niosły ze sobą ukojenie i satysfakcje. Teraz jestem pusta i głupia. I czuję się taka nie taka. Taka prosta, obojętna, bezbarwna.
I mimo że rano wstaję to jestem jak maszyna. Działam mechanicznie, już nawet nie myślę, nie mam myśli. I wolałam już płakać, snuć sie z kąta w kąt, nie spać całe noce, niż być taka...
Taka jak bym umarła już dawno, a przecież żyje.