Przygniata mnie ciężar tej jesieni, mam zadyszkę bo biegnę ile
sił nie oglądając się za siebie a wciąż czuje oddech na karku,
gorzki i przerażający. Śmierdzi przeszłością, niemocą,
niepewnością. Tym wszystkim co próbowałam w sobie zabić,
naprawić, posklejać, to mnie dopada wtedy gdy się tego nie
spodziewam. Nie mogę wstać z łóżka, boli mnie serce, dłonie
drżą, chowam je między udami. Minus pięć kilo, a planuje jeszcze
dziesięć. Dzień jak co dzień, upływa między pracą, gotowaniem
a zakupami. Przetykany myślami nad którymi nie panuję, spędzają
mi sen z powiek, są ciężkie, smoliste i doprowadzają mnie do
szału. Garść tabletek. Zasunięte zasłony by chronić się przed
światem. Ograniczam kontakty za którymi tęsknie, ale sama sobie na
to zasłużyłam. Kupuję body i śliniaczek i śliczną bluzeczkę, wino dla dzielnej
mamusi. Ubieram się w uśmiech choć najchętniej schowałabym się
pod kołdrą. Czuje się nijak, choć bardzo staram się czuć
cokolwiek. Twardo stąpam po ziemi, a w środku jestem miękka jak
masło, kto chce może wbijać we mnie ostre noże, czuje się
bezbronna jak wróblęcie co wypadło z gniazda, trzepoczę
rozpaczliwie skrzydłami ale nie może się wzbić w niebo, choć tak
bardzo się stara. Nie mam na nic ochoty, na nic siły, ciężko
skleja mi się zdania, ciężko kojarzy mi się fakty, nie mam w
sobie nic z kreatywności. Nie mam ochoty oglądać filmów, seriali,
ani czytać książek. Po prostu trwam. Słucham tylko podcasty kryminalne, robię paznokcie, ładnie się maluje, schludnie ubieram. Robię wszystko by wyglądać nie tak jak się czuję. Przy niektórych ludziach wychodzą wszystkie moje wady, jedna po drugiej i nagle zdaje sobie sprawę, że nie jestem spoko, że jestem tą samą małą P. co miała 9,10 czy 12 lat i nic nie wiedziała o życiu, o ludziach o interakcjach społecznych o niczym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz