U mnie już tylko zniechęcenie wszędzie, szczególnie jeśli chodzi o ust otwieranie i mówienie. Nie chce mi się. Nie chce mi się nikogo poznawać, do nikogo uśmiechać. Jestem jak strach na wróble, nawet się nie maluję zbytnio, nie czeszę w ogóle. Wstaję i wychodzę i paradoksalnie słyszę najwięcej komplementów.
Trochę podłamałam się bo moja choroba pogorszyła się, a było przecież już tak dobrze. Bardzo się staram wyleczyć ale nie jest to wcale proste, niemniej nie poddam się. Liczę, że będzie dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz