Dawno tu byłam, ale trochę musiałam odchorować. Mieć żałobę po swoim zmarnowanym na niego czasie, opłakać zranione serce, ukradzione zaufanie, złamaną nadzieję. Ponurą świadomość, że nie potrafię kochać obcych ludzi, że by dotrzeć do mnie trzeba się naprawdę postarać, a nikomu się nie chce starać aż tak bardzo by serce zabiło.
Może mnie zranił bo w jakiś sposób mi na nim zależało, ale jak sobie poszedł to moje życie zakwitło, jakbym pozbyła się chwastów ze swojego ogrodu, jakbym stworzona była do chadzania samotnie swoimi ścieżkami, a nie sunięcia ramię w ramię. I czasem bym chciała patrzeć w czyjeś oczy, parzyć komuś kawę rano i jeść wspólnie kolację. Ale lubię być swobodna i wolna. Bo wolność sprawia, że latam, tam gdzie inni zmuszają mnie bym chodziła.